StoryEditor

Uprawa warzyw i handel bezpośredni na przykładzie małego gospodarstwa

16.09.2019., 12:04h

Gdyby Krzysztof Macioszek zapewniał mnie o tak wielkiej popularności swoich produktów wśród klientów, nie uwierzyłabym. Wystarczył kilkugodzinny pobyt na targowiskowym stoisku z napisem „Gospodarstwo rolne Krzysztof Macioszek”, żeby uwierzyć. Zwykle odwiedzam bohaterów naszych reportaży w ich gospodarstwach – gościnnych domach, polach, przechowalniach itd. Tym razem „program wizyty” był bogatszy. Od rana towarzyszyłam panu Krzysztofowi w pracy na bazarowym stoisku w Gnieźnie, gdzie każdego dnia, wyłączając oczywiście niedziele sprzedaje produkty swojego gospodarstwa położonego w Przysiece, odległej od Gniezna o 15 km. 

Warzywa na 6 ha, klient znajdzie na straganie wszystko czego potrzebuję

W gospodarstwie prowadzonym przez Krzysztofa Macioszka od 1980 r. zachodziło wiele zmian. Hodował świnie, ale za grosze nie będzie ich oddawał. Był od początku istnienia, przez 6 lat w Grupie Producentów Warzyw Chrobry w Kłecku. Przez pewien czas gospodarstwo liczyło 46 ha, ale w 2012 r. właściciel zrezygnował z agencyjnej ziemi. Zaczął uprawiać warzywa, ucząc się wszystkiego – i uprawy, i handlu. Najpierw był to handel tylko z hurtowniami, a od 4 lat, od przebudowy targowiska w Gnieźnie i wygranego przetargu na boks, codziennie ma zbyt tutaj. Nie zawsze osobiście, bo na zmianę z córką, gdyż na pracę w gospodarstwie nie wystarczą popołudnia. 
Teraz Macioszek uprawia 13 ha, w tym 7 kukurydzy na ziarno, na 6 ha rosną warzywa i truskawki. Asortyment jest szeroki, żeby klient znalazł na straganie wszystko, czego potrzebuje. 
– Wszystko wyprodukowane u nas w Przysiece, z wyjątkiem chrzanu, którego nie robię, a musi być do sprzedawanych przeze mnie ogórków – mówi gospodarz. Staram się zarabiać na wczesności – uprawiam w tunelach i pod włókniną, która chroni też przed śmietką. Jak tylko mam trzy produkty, jadę na targ.

W tym roku zacząłem sezon 25 maja – truskawką, szczypiorem i koprem

Z truskawek mam tylko odmianę Polka. Jak koper to Ambrozja. Cebulę robię z siewu i z dymki. Zawsze jest to Wolska. W tym sezonie były trudności z jej zakupem. Częściowo wykorzystałem swoją, ale nie wyszła, było dużo pośpiechów. 
– Uprawiam sporo ziemniaków, ale tylko w dwóch odmianach – Lilly i Red Lady. To ich smak w dużym stopniu zmusza klientów do powrotu. Obie mają żółty miąższ, tylko Red Lady – czerwoną skórkę. Część sadzeniaków podkiełkowuję, reszta jest sadzona później. Wczesnych nie pryskam. Larwa stonki na straganie wychodzi mi na dobre – świadczy o rzeczywistym braku ochrony. Nie omieszkam zresztą klientom tego mówić, nie żebym przywoził ją specjalnie, czasem wychodzi tak przy okazji.
Gospodarz nie ukrywa desykacji ziemniaków. Zależy mu na dobrym przechowywaniu. Pomidory chroni przed zarazą ziemniaka. Oprócz Malinowego Olbrzyma ma również odporniejsze – koktajlowe.
Por jest uprawiany w 3 odmianach: Arkansas, Jolant i Bartek, żeby wydłużyć jego podaż. Sprawdzone przez gospodarza selery to Diamant i Brilliant. Rozsady wszystkich gatunków (seler, por, pomidor i papryka) powstają na miejscu, w szklarni – głównie w multiplatach, ale jest też rozsada rwana.
Z siewem pietruszki, marchwi, kopru i bobu Macioszek zawsze się spieszy, jak tylko się da. Marchew – Nantes 5 Naba i Perfekcja oraz pietruszka Alba i Berlińska są uprawiane na redlinach. Część areału marchwi przykrywa agrowłókniną. Umie wyprodukować ładną marchew, nie nawadnia jej pod koniec uprawy, żeby nie pękała. Jest sprzedawana w pęczkach i na wagę.
Podczas mojej wizyty na polach 27 czerwca już było po zbiorach grochu Nefryt, sprzedawanego w strąkach. 
Trudno uwierzyć w możliwość uprawy jeszcze większej liczby gatunków, a jednak… Jest też bób Bachus, burak Czerwona Kula, kapusta Ditmarska Najwcześniejsza, dynia Bambino, patison Sunny Delight, a także cukinia Nefertiti. Nie może też zabraknąć papryki Roberta.
Dużym wzięciem cieszą się wśród klientów ogórki ze znajomego źródła. Macioszek uprawia odmianę Akord na granulowanym oborniku, na czarnej folii z nawadnianiem kroplowym. Wodę czerpie z rowu, dostarczając ją roślinom ze stawu. Jak ogórki to muszą być dodatki do nich – o koprze i chrzanie już wspomniałam, czosnek na słabej glebie, jaka jest w Przysiece nie rośnie wielki, ale jest własny, polski Harnaś.

Produkcja warzyw, handel bezpośredni i doradztwo

Rozmowa na targowiskowym stoisku się rwie, bo stale podchodzą klienci. Aż trudno uwierzyć, że przez 4 lata działalności w tym miejscu pan Krzysztof zyskał tylu przyjaciół. Prawie wszyscy to stali klienci. Oprócz towaru dobrej jakości, gospodarz ma również wrodzony dar – łatwość kontaktu z ludźmi, wprowadzanie familijnej atmosfery. – Co dzisiaj potrzebujesz? – wkrótce zorientowałam się, że gospodarz do wszystkich mówi per ty, ale o dziwo, nie budzi to niechęci, a wprowadza miłą atmosferę. Co jeszcze dało się zauważyć? To, co jest bezcenne w sprzedaży bezpośredniej – interakcja, doradztwo. – – Jest łyko – pyta klientka o jakość fasoli szparagowej. – Nie ma, bo rwiemy systematycznie – zapewnia sprzedawca, demonstrując przekrój strąka po przełamaniu. Macioszek stawia na dwie odmiany – Sonesta oraz Unidor.

Takiego popytu na truskawkę jeszcze nie widziałam. Po godzinie ósmej łubianki były puste, podczas gdy na sąsiednich stoiskach bardzo ładny towar schodził powoli. Przez cały dzień pytanie o smakowitą truskawkę odmiany Polka przewijało się bardzo często. 
– Mam zaufanie do tego producenta – mówi zagadnięta o opinię pani Joanna. Kupuję tu stale. Na sobotę biorę dwa kalafiory, bo w tym roku urosły mniejsze.
– Po prostu lubię tu przychodzić, bo jest swojsko, zawsze zamienimy parę słów, a i czegoś się dowiem, nawet jak coś przyrządzić, ostatnio gotowałam rzodkiewkę jak kalafior – przekazała pani Grażyna.
– Kiedy będą ogórki, bo nie mogę się doczekać, w zeszłym roku o tej porze już pan miał – pyta stała klientka. – Za parę dni, bo ten sezon za zimny dla ogórka – uspokaja gospodarz.

Handel bezpośredni w uprawie warzyw to wizyty klienta w gospodarstwie

W naszym gospodarstwie pracują jeszcze trzy rodziny – wylicza Macioszek. Od lat możemy na nich liczyć, od początku sezonu do późnej jesieni. To ludzie pracowici i odpowiedzialni. Mogę powierzyć im gospodarstwo podczas moich przedpołudniowych nieobecności.
– Towar na kolejny dzień szykujemy od siedemnastej nawet do dwudziestej pierwszej – twierdzi pan Krzysztof. Zawsze na wtorek i piątek dwa razy więcej, a w sobotę jest apogeum. Dużo czasu zajmuje gospodarzom przygotowywanie pęczków włoszczyzny. Ale to jest pęczek! Nieporównywalny wielkością z marketowymi. 
– Na targu staram się być o siódmej, zjeżdżam między trzynastą i czternastą. Zdarzają się też wizyty klientów w gospodarstwie. Chcą widzieć, jak rośnie to, co kupują. Nie mam nic do ukrycia, adres widnieje na stoisku. 

Handel bez pośredników, większy zysk

Gospodarza nie trzeba było długo namawiać na reportaż. – Zgodziłem się, żeby namówić do sprzedaży bezpośredniej kolegów po fachu – tłumaczy swoją decyzję Macioszek. Nieoddawajcie efektów swojej pracy za bezcen. Każdy kilogram może dać więcej bez pośredników. – Miesięczna opłata za boks wynosi 260 zł – przekazuje gospodarz.
Nasze gospodarstwo nie jest ekologiczne, ale użycie środków chemicznych bardzo ograniczam. Oprócz średniego wykształcenia rolniczego kończyłem produkcję biodynamiczną roślin na Prymasowkim Uniwersytecie Ludowym w Strzelnie. Sugeruję się wskazówkami profesora Osetka oraz Marii Thun, m.in. w zakresie terminów siewu i sadzenia warzyw. 
– Mam jeszcze trzy lata do emerytury. Nie wiem, czy siły pozwolą tak pracować dłużej. Ale robię to, co lubię, mam moją ziemię i ludzi – lubię z nimi obcować. Wiele wzajemnie zyskujemy – podsumowuje gospodarz.

 
Katarzyna Wójcik

19. kwiecień 2024 10:29