StoryEditor

Zwalczanie szkodników warzyw – wnioski z mijającego sezonu

07.12.2016., 10:52h
Głównym grzechem rolników doprowadzającym do masowego występowania szkodników jest zaniżanie dawek i stężeń stosowanych środków ochrony – mówiła na zeszłotygodniowym seminarium warzywniczym dr Maria Rogowska. Na co jeszcze producenci powinni zwrócić uwagę by uniknąć plagi szkodników? 

Sezon 2015/16 nie był najlepszy, zarówno pod względem ilości występujących szkodników, jak też poziomu cen w skupach. Dokuczał nam brak wiosny, pod koniec maja od razu zaczęły się upały. Przepiękna pogoda spowodowała, że wegetacja bardzo przyśpieszyła. Korzystne warunki spowodowały, że rośliny były jednak atrakcyjne dla szkodników. 

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była ciepła jesień 2015 r. Osłabione suszą rośliny były dobrym źródłem pożywienia dla szkodliwych gatunków. A wyższe niż zwykle temperatury przedłużyły okres żerowania szkodników, co pozwoliło im na zgromadzenie zapasów do przezimowania. Łagodna zima również nie przetrzebiła populacji owadów – zabrakło mrozów.

Owady są bardzo wrażliwe na temperaturę otoczenia. W przypadku jej wzrostu skróceniu ulega czas pełnego rozwoju jednego pokolenia, a także znacząco zwiększa się liczebność danego szkodnika. Owady, u których przynajmniej jedno stadium rozwija się w glebie można zwalczać poprzez utrzymywanie wysokiej wilgotności gleby, prowadzącej do śmierci larw czy też poczwarek. W Stanach Zjednoczonych jest to jeden ze sposobów zwalczania szkodników na polach tulipanowych. Tamtejsi producenci nie mają w ogóle problemów ze szkodnikami glebowymi. 

Prowadząc sygnalizację przy pomocy pułapek czy też tablic lepowych należy pamiętać, że w czasie suchej, bezwietrznej pogody odłowimy więcej szkodników niż w czasie okresów deszczowych bądź porywistych wiatrów. 

Uprawa w monokulturze jest przyczyną masowego występowania szkodników. – W tej chwili w Polsce uprawy poszczególnych gatunków warzyw są zrejonizowane. Jest to związane z odbiorcą plonów, a sprawia, że szkodniki występują w większym nasileniu. Bez właściwego płodozmianu organizmy szkodliwe łatwiej i szybciej się namnażają. W takich warunkach nie ma również możliwości wprowadzenia izolacji przestrzennej, która powinna wynosić przynajmniej 500 m od zeszłorocznych upraw. Nawet jeśli my przeniesiemy uprawę na dalsze pole, to sąsiad zasadzi nam kapustę albo kalafiory za miedzą – tłumaczyła dr Rogowska. 

Kolejnymi czynnikami wpływającymi na liczebność szkodników w danej uprawie są właściwie wykonane zabiegi agrotechniczne. Głęboka orka, wg badań prof. Szwejdy, potrafi zniszczyć 50% szkodników. – Śmietka kapuściana zimuje w bobówce, która znajduje się z reguły na głębokości 10 cm. Jeśli wykonamy orkę i przemieścimy bobówkę razem z glebą na głębokość 30 cm, to mucha, która wydostanie się z bobówki nie będzie miała siły by wydostać się na powierzchnię, a następnie składać jaja – wyjaśniała specjalistka z Instytutu Ogrodnictwa.

Kolejnym zjawiskiem, które wpływa na masowe występowanie szkodników jest zawyżanie albo zaniżanie stężeń lub dawek środków ochrony roślin. – To jest jeden z głównych grzechów naszych rolników i ogrodników – mówiła dr Rogowska. A dalej przytaczała słowa rolników: "Kto słyszał proszę Pani żeby nie całą setkę na hektar. Przecież to w ogóle nie zadziała." – W ten sposób doprowadzacie do tego, że szkodniki uodparniają się na substancję aktywną. Zbyt rozcieńczony preparat zabija tylko słabsze osobniki, a silniejsze przeżywają i wytwarzają się rasy odporne. Nie po to są prowadzone badania dotyczące ustalenia dawek i stężeń, żebyście potem sami je ustalali – tłumaczyła Rogowska i zalecała korzystanie z etykiet znajdujących się na opakowaniach. 

Innym problemem jest mieszanie środków ochrony roślin. Kiedyś zakazane, teraz przepisy mówią, że rolnik może mieszać dowolne substancje chemiczne na własną odpowiedzialność. Przed zastosowaniem takiej mieszaniny warto sprawdzić jednak jej fitotoksyczność. 

Zwrócić uwagę trzeba też na optymalną temperaturę, w której środek działa najlepiej oraz na temperaturę, w której powinien być przechowywany. To wszystko po to by wykonywane nim zabiegi były skuteczne. – Temperatury są bardzo ważne w przypadku mączlika warzywnego oraz mszyc, które żerują na warzywach kapustnych bardzo długo – aż do przymrozków. Stosowanie preparatów, które nie są przystosowane do temperatur panujących w okresie jesiennym jest po prostu nieskuteczne – przekonywała dr Rogowska. 

Inną grupą czynników mających wpływ na rozwój szkodników są czynniki fitosanitarne, takie jak:

  • Staranny zbiór rośliny poplonowej, pozostawienie na polu resztek kapusty gwarantuje wystąpienie w kolejnym sezonie mszycy.
  • Obornik najlepiej zastosować jesienią, ponieważ rozrzucony wiosną, wabi swoim zapachem wszystkie muchówki. Nieprzefermentowany może stać się źródłem zachwaszczenia pola.
  • Chwasty w przypadku braku rośliny uprawnej mogą stać się rośliną żywicielską dla szkodników, np. pierwsze pokolenie bielinka kapustnika rozwija się na chwastach z rodziny kapustowatych, a dopiero drugie żeruje na kapuście.
  • Kwitnące chwasty są źródłem pożywienia dla dorosłych owadów (oprócz chrząszczy), a głodna samica składa mniej jaj niż najedzona. 

 

25. kwiecień 2024 08:49