Obsadzenie terenu przed WGRO zielenią i obstawienie barierami całkowicie uniemożliwiło sprzedaż w "starym miejscu". Producenci znajdują nowy teren handlowy – parking sieci handlowych i McDonalda na Franowie. Z każdym dniem sprzedających przybywa.
Oto kolejne opinie handlujących poza bramami WGRO.
Producentka malin z Damasławka:
– Chcielibyśmy mieć możliwość handlu w godzinach popołudniowych. Nie jesteśmy Cyganami, chociaż osobiście nie mam nic do tej nacji, ale nie lubię koczować tak jak oni. Nasze zasoby finansowe nie pozwalają na wynajęcie kogoś do handlu, czy nadzorującego pracę w polu. Musimy sami łączyć te czynności i brakuje na to siły. Więksi odbiorcy przenieśli się do Łodzi i Kalisza. Tu kupują tylko sklepikarze, więc zejście towaru jest małe. Wczoraj była tu policja i straż miejska. A my jak partyzanci.
Produkujący pomidory w tunelach ze Śmigla:
– Wcześniej handlowaliśmy przed giełdą, teraz pod amerykańskim jedzeniem. Kupujemy torbę jedzenia w McDonaldzie i trzymamy ją w pogotowiu. Kiedy przyjeżdża policja zamykamy bagażnik, wyciągamy torbę z McDonalda i występujemy w roli klientów.
Producent fasoli szparagowej ze Śremu:
– Na poznańską giełdę mam prawie 50 km, do Wrocławia, gdzie można wjechać całą dobę, około 200. Dlatego tułam się tutaj, bo nie będę co drugi dzień przemierzał 200 km.
Właściciel sadu czereśniowego z Krzywinia:
– Na giełdę jeżdżę sporadycznie, od początku czerwca, kiedy zaczynają się czereśnie. Teraz brakuje w Poznaniu dużych hurtowników, którzy wywozili towar do Gorzowa, Słubic, Koszalina. Tutaj na tym parkingu kupują poznaniacy. Co to jest 5-kilogramowa skrzynka czereśni za 20 zł? Rodzina szybko je skonsumuje, a obecne odmiany można też przetrzymać w lodówce. Ludzie użyją sobie czereśni, bo w sklepie muszą zapłacić po dysze.
Sadownik spod Śremu:
– Jeżdżę na giełdę ponad 20 lat. I mogę śmiało powiedzieć, że teraz jest to upadek. Nie chodzi tylko o traktowanie nas – rolników, dla których giełdy tworzono, ale władze giełdy doprowadziły do zmiany kursów przez kupujących. Omijają Poznań, czemu się nie dziwię. W zeszłym roku zbierali tu podpisy za możliwością popołudniowego wjazdu na giełdę, ale nic one nie pomogły. W Poznaniu bileciarze – tak nazywamy tych, wjeżdżających jednorazowo bez abonamentu – otrzymują miejsce wylosowane przez komputer. Stoimy więc przypadkowo, gdzie odbiorcy trudno jest nas znaleźć, jeszcze po ciemku. Płacimy 40 zł za wjazd. Na innych rynkach sami wybieramy wolne miejsce sprzedaży. Jednym słowem, na te poznańskie porządki brak już słów.
Stanowisko policji
Zwróciłam się z zapytaniem o „ściganie rolników” do Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Oto odpowiedź mł. asp. Macieja Święcichowskiego z Zespołu Prasowego KWP w Poznaniu:
Kontrole Policji i Straży Miejskiej przy ul. Klenowskiej w pobliżu WGRO spowodowane są skargami okolicznych mieszkańców, w związku z trudnościami z przejazdem i parkowaniem przy tej ulicy. Sprzedawcy przyjeżdżając na giełdę, często parkują w miejscach niedozwolonych, utrudniając tym samym ruch pojazdów. Policjanci w pierwszej kolejności pouczali osoby tam parkujące o konieczności zwracania uwagi na znaki. Jeżeli sytuacja się powtarzała, była wdrażana procedura mandatowa. Poznańska drogówka nawiązała kontakt z przedstawicielami WGRO w celu przygotowania projektu zmian organizacji ruchu tak, aby ułatwić parkowanie pojazdów.
Jeśli chodzi o parking przed marketami, jeden z zarządców tego terenu zwrócił się do nas z prośbą o interwencję w związku z osobami, które bez pozwolelnia zajmują część terenu i prowadząc swoją działalność utrudniają funkcjonowanie obiektów.
Rozmawiała Katarzyna Wójcik
Więcej opinii rolników sprzedających poza bramami WGRO znajdziesz w artykule Książę czy żebrak, czyli sprzedaż na WGRO cz.1.
Opinie rolników handlujących na Franowie można było również przeczytać w naszym miesięczniku Warzywa i Owoce Miękkie Nr 8/2016.
